
Nikoleta Saluk-Kopel – trzy wiersze
dziewczyny-syreny nie muszą się prosić
chciałam zacząć opowieść od wynurzenia się spod kry
w świetle stroboskopu czy w ciasnej kabinie udać że nie widzę
że gdy ciała są miękkie i ciężkie można podziwiać grę cieni
w zagłębieniach bioder załamaniach ud
chciałam tak zacząć ale miałam tylko jedną z tych nocy była czyjąś wyrwą
wypływam w radosną niepamięć pierwotny system znaków świat napięć
czujnych i gotowych więc można pominąć początek
kogo obchodziłyby miejskie legendy ich chwalebne morały
kiedy czuje się głód zaciska wąską żuchwę
wszystko staje się namacalne na kilkanaście sekund
ponad kontrolą myślenia dryfowanie po obłym kształcie dziś wiem
dopiero wychodząc poza fale zaczynasz czuć jak obijają się o brzeg
a kiedy krew dopływa trzymasz ją w garści
do zbielenia palców
w trakcie lepiej zapomnieć drogi do domu niż tego
że nie potrzebujesz wysokich butów po kilku godzinach
i tak tańczysz boso na rozbitym szkle
wiwatujesz półprzytomnym oczom
sprzymierzyć się na niby
a więc jesteś tutaj ocena stabilizacji stanu zdrowia niewiele mówi
o ciałokształcie kierunek wyciągniętej ręki powie więcej najlepiej byłoby
owinąć się w manatki nie pamiętać jak bolą powroty – te lepianki
z połamanych skrzydełek obłych ciałek i pajączków na krańcach skroni
gdyby tak porównać wygięcie ust do dwóch oddzielnych kluczy ptaków
uzyskamy wynik zadowalający bo powie nam czy długo trzeba czekać
na porozumienie wspólny lot wprost z i do wewnątrz
gdyby przymierzyć do siebie dwa prawe policzki nie dojdzie nawet
do przygładzenia naczyń ciało w ciało już zdążą nadstawić ten drugi
wyranić się o kogoś zadrapać
bo jak kamyczek w bucie gniotą znaki na niebie i ziemi
czułość nastolatków przy wejściu do klatki schodowej
odbudowane karmniki przepasane tęczową sznurówką
to że zakwitasz i wychodzą z ciebie dotąd nieznane słowa
sama zobaczysz że na końcu zostanie pestka
mówiono: wyobraź sobie skórkę odbite tysiące linii papilarnych wyobraź
jak dochodzisz i nie pamiętasz rysów twarzy
za to pamiętasz każdy dotyk już prawie czujesz jak wgryza się w miąższ
nabiera wilgotności w usta proces recesji na językach innych trwa
wyobraź sobie wyobraź
z pamięci dopisujesz oddanie listka po listku płatka po płatku zostaje ci
ogołocona gałązka dno kwiatowe szypułka obwiązane wokół palcem
jak konstruktem kulturowym w który nie umiesz wystarczająco wierzyć
ale nie umiesz też rozsiąść się w sobie musisz wtopić się w ziemię
wtedy nadejdą niezapowiedziane odwiedziny te małe wizje – najpełniejszy
choć jeszcze niewidziany sad autokonstatacja bo przecież to ty jesteś
właśnie nim przypaloną od spodu szarlotką kompotem z dodatkiem
sezonowych owoców i rozdartym drzewem zebranym jako chrust
widzisz błysk w oku ogrzanego dziecka
usłyszysz: narysuj linię płynącą wprost z korzenia przez gałąź tam gdzie twoja wartość
miałaby upadać z chrzęstem kości
ciężar cudzych decyzji uczy prawa grawitacji znowu stajesz się wolna
Nikoleta Saluk-Kopel pisze wiersze i prozę, była nagradzana w konkursach poetyckich, m.in. im. Zbigniewa Dominiaka i im. Rafała Wojaczka. Absolwentka polonistyki, studentka psychologii na Uniwersytecie Śląskim. Mieszka w Katowicach.
Kinga Skwira redakcja