Logo Tlenu Literackiego

Występujący

w stanie wolnym

w powietrzu

Ilustracja do tekstu
Ilustracja: Peko

Kuba Niklasiński – pięć wierszy

Całoroczne domki

Chciałbym być tą świetlistą postacią wypełnioną
światłem, a przecież zjadłem duży obiad

były w nim kopytka. Bezkształtne?
Póki my żyjemy, jakże wzgórza mają być

bezkształtne? Miłość to w końcu uczucie
czy decyzja? Dlaczego napisy zawsze (zawsze)

różnią się od dubbingu? Wszystkie koce w dojo
nazywają się „pled” albo ja jestem jakiś głupi.

A przecież: i pled, i koc, i narzuta w pepitkę.
Zazen. Siedzieli, to wkurzało mnie, że siedzą,

więc usiadłem z nimi, w głębi ducha
czekając, aż pójdą, a kiedy wreszcie poszli

to mi się odechciało siedzieć i zaraz pójdę,
tak jak i oni. Jak zdania, które kończą się tutaj

(połącz kropki): nie ma śmierci, tylko narodziny,
rozumiesz? Zatrzymam się gdzieś i zaczekam na was.

Nić Widmo

Śmierć, kochanie, zaczyna się tam, gdzie miłość
niedomaga. Miłość silniejsza tam, gdzie śmierć

najbliższa. A wieczorami, świece, róże i przygrywający
gościom grajkowie? Wdzięk połączony z przepychem?

W szczelince pomiędzy zalewem (zlewem?) a dwoma
masywami – dziwny księżyc, po dwakroć za duży

zbyt pomarańczowy. Jednak ziewem. Wokół ćmi
gwieździste niebo, imperatywy walają się po parnym obejściu

jakby odurzone. Psalliota xanthoderma w ostatnim
omlecie. Gdyby nie wydarzenia, nie byłoby czasu

(to Leibniz o świecie). Świeci to, czego nie zobaczą oczy.
Te zaś są, milczą i nie ma w nich mroku.

Jestem w tobie i nie ma niczego poza mną i tobą.

what burns never returns

tablica rejestracyjna auta przede mną taką ma
kombinację liter i cyfr że widzę tylko TO SELF
(do siebie) tu dopiero jest początek tu dopiero
jest jakbym chciał tędy jeszcze nie jechaliśmy
nie to Zakopane drugie ślepy przewodnik nigdy
nie był w Cisnej to jasne głos nawigacji fortunnie
rwie singiel który lubisz gdy na szosie światła
czegoś jadącego za naszym pirackim busem
podświetlają litery naklejone na tylnej szybie
powodując że te wyświetlają się na potylicy
kierowcy intravimus silvam simul et in aeternum
habuimus viridi lux skoro przeszłości nie ma
a przyszłość nie nadchodzi dlaczego to co
łatwopalne tak chętnie przyjmuje ogień? czy to
dlatego że przeszłości nie ma a przyszłość
nie nadchodzi to co łatwopalne tak chętnie
przymuje ogień? och

Jezioro Łez

Daremne żale próżny trud po sezonie te leśne
ścieżki odpoczywają. Co dzieje się z wierszami
których kobiety ani mężczyźni nie sczytują ze swoich ust?

Nie szczytują, będzie więcej zapachu jabłek, ceraty. Na stole
leży dyftong (zespolone niejako w jeden i mają
właściwości pojedynczej). Niesubordynowane części

moszczu wspomnień, gdzie chłód szklanki organizuje
hotelowy pokój. Ja i ty. Jezioro i łzy. Morse’m. Dalej,
trochę nie. Ta co była córką właściciela która rozmawiała

przez telefon na temat pokoju uroczo jąkała się. Głos
ośrodkowego karaoke idzie w rozległe pola mgieł.
Grzecznie stawałem do walki z asemblażem duchów. Nad morzem

rewersem pierwszego chłodu wśród liści
międzypokoleniowa przemoc o zapachu fajek, wody kolońskiej,
charakternej chrypki. Jestem pusty, pusty, pusty.

Pożegnaniem lata jest śmierć.
Postanowieniem małej dziewczynki. Jest lustrem,
jest lustrem, jest lustrem. Póki coś widać, zostanę na plaży.

Thanksgiving

gdyby to człowiek przemówił
do mnie udałbym że jestem
głuchy i mam katar ci co udają
amerykański akcent nie brzmią
jak Amerykanie lecz jakby coś
żuli to że wejście lewego ucha
mam węższe ma związek
z tym że prawą dziurkę w nosie
również widziałem sylwetkę
Wilusia Kojota wklejoną
we wgniecenie maski z boku
pick-upa Toyoty widziałem
wszystko w śmierci i
wszechogarniającym
życiu ile jeszcze kupię
mydełek? ci co mówili
trafne rzeczy o moim życiu
(czy też je kupują?) brzmieli
jak jeden organizm – listopad
istnieją granice jaj zwiędłe
listki atrakcji w Domu Wędkarza
jest pizzeria – w Domu Turysty
miot kojota nocą słuchamy
jak opadają liscie z drzewek
szczęścia odrąbujemy to
co niekompletne i mówimy:
teraz jest kompletne
ponieważ tutaj się kończy.

Kuba Niklasinski – urodzony w pierwszą Wigilię lat osiemdziesiątych dwudziestego wieku, autor tomów poetyckich: „Zielona góra”, „Proste piosenki o mieszanych uczuciach” i „kody konami”. Publikował w czasopismach takich jak Ha!art, Rita Baum, FaArt, Nowy Wiek, alter ego, Megalopolis, Nośnik Rozdzielczości Chleba, Mrówki w czekoladzie, Magazyn Cegła, Stoner Polski, Helikopter. Parał się krytyką literacką, tłumaczeniem, redagowaniem pisma literackiego (alterego), prowadził cykliczne audycje radiowe o tematyce literackiej i szerzej – kulturalnej. Brał
udział w akcjach i performance’ach literackich (np. Projekcie 12 w Galerii Lokator). Laureat nagród w kilku ogólnopolskich konkursach literackich. Na co dzień pracuje jako psychoterapeuta. Mieszka w Krakowie.

Peko – poważna osoba z niepoważnym pseudonimem. Może kiedyś się ujawni. Na razie staje na głowie.